| |
Henryk Wujec odpowiada...
Podczas spotkania z p.
Henrykiem Wujcem padło wiele ciekawych i zaskakujących pytań
od uczniów SP w Woli Zaradzyńskiej i Ksawerowie. Oto, co usłyszeliśmy od naszego
Gościa.
- Był pan uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu. Jaki
duży był ten stół? Ile osób przy nim siedziało?
- Dobre pytanie. Rola mebla w polityce jest bardzo duża. Czasem wynik rozmów
zależy od kształtu stołu. Dlaczego stół? Był spór między opozycja a władzą. My
uważaliśmy po jednej stronie stołu usiądą rządzący,
po drugiej opozycja. Rządzący chcieli okrągły, bo tu mógł usiąść jeden związek,
tam inne stowarzyszenia. Zgodziliśmy się. Przy okrągłym stole nie ma
wyróżnionego. Zrobiony został w Henrykowie i początkowo był mniejszy. Siedziało
przy nim ok. 70 osób. Ale to nie stół był najważniejszy. Idea, dążenie do
porozumienia. Wydzielono trzy grupy, które rozwiązywały problemy związkowe,
gospodarcze i polityczne. Wyniki rozmów przy trzech stołach dały końcowy efekt,
porozumienie.
- Czy ma Pan rodzeństwo?
- Brat został na roli, a ja skończyłem studia w Warszawie. Moja sytuacja podobna
jest do waszej. Urodziłem się na wsi, nie było elektryczności, nie było radia,
telewizji, komputera. Każde dzieciństwo jest szczęśliwe,
bo najważniejsze jest to, co się dzieje w domu.
- Jaki był Pana ulubiony przedmiot w szkole?
Jakiego przedmiotu Pan nie lubił?
- Gimnastyka. Graliśmy w piłkę na boisku. Zastanawiałem się, co wybrać: fizykę,
Akademię Wychowania Fizycznego, filozofię. Mama doradzała, żeby iść na księdza,
adwokata, inżyniera. Wybrałem, bo fizyka pośrodku. Nie lubiłem historii, bo
trzeba było wkuwać daty, a lubiłem jak coś się z drugim łączy. „Ryłem się”
do matury przez dwie noce, zdałem, a po kilku dniach wszystko wyleciało z głowy.
Teraz już historii trochę się nauczyłem, bo poznałem procesy. Poznanie historii
swojego miejsca jest pasjonujące. Napiszcie historię Woli Zaradzyńskiej i niech
z tego powstanie książka.
- Na czym polega doradzanie Prezydentowi? Czego
dotyczyła ostatnia sprawa, w której Pan doradzał?
- To nie jest tak, że Pan Prezydent każdego dnia pyta, bo ma swój własny rozum i
wytycza kierunek działań. Dyskutujemy na temat. Jednym z ostatnich było
spotkanie na temat polityki prorodzinnej. Bo was jest za mało. Powinno być dwoje
dzieci na rodzinę, a jest 1,3 czyli znacznie za mało. Jest przygotowany program
do wspierania polityki prorodzinnej, dobre warunki, przedszkole, szkoła, urlop
dla taty, szereg rozwiązań, które zachęcają rodziców do posiadania większej
liczby dzieci. Zaprezentowano ten program i później dyskutowano. „Te elementy
materialne są ważne, ale znacznie ważniejsze jest to, żeby stworzyć klimat” – i
o tym mówił później prezydent. A na co dzień zajmuję się wspieraniem
organizacji pozarządowych. Spotykam się z ludźmi, którzy pracują w tych
organizacjach, słucham, czego oczekują ze strony państwa i formujemy
rozwiązania.
- Co robiłby Pan, gdyby miał cały miesiąc dla
siebie?
- W więzieniu miałem bardzo dużo czasu i musiałem go sam zagospodarować. W celi
miałem jedną książkę: Biblię. Mogę powiedzieć, że w tej chwili jestem
autorytetem w sprawie Starego i Nowego Testamentu. Chętnie czytam książki z
zakresu filozofii, fizyki. Lubię też łażenie po górach, turystykę.
- Jak spędza Pan czas z wnukami?
- Maja ma 12 lat, Kuba 10. Wolałem, kiedy wnuki były młodsze, mogłem z nimi
rozrabiać. Teraz chcę ich zachęcić do czegoś ciekawego, a one wolą grać w piłkę,
to gram z nimi :-).
- Jakie były zwierzęta w gospodarstwie Pana
rodziców?
- Był ukochany piec Bukiet. Zastrzelił go żołnierz radziecki. Było dużo kotów,
które łapały myszy. Dumą taty były konie. Ja pasłem pięć krów. My graliśmy w
palanta, a zostawione krowy szły w zboże, wyjadały je i kończyło się awantura.
- Czy umie Pan prowadzić traktor?
- Jako student pojechałem do Szwecji w czasie wakacji i tam pracowałem na czarno
u farmera. Byłem nauczony ciężkiej pracy, farmer mnie polubił i pozwolił
poprowadzić traktor.
- Jaka jest Pana ulubiona potrawa?
- Kiedy chodziłem do przyszłej żony, jej mama robiła rosół z knedlami.
- Czy będąc w naszym wieku zazdrościł Pan
rówieśnikom z innych państw gumy do żucia, coca-coli?
- W socjalizmie robili podobną do Coca-Coli Polococtę. Jako student Coca-Colę
piłem pierwszy raz chyba w Szwecji. Gumę do żucia można było kupić na bazarku. W
dzieciństwie kupowało się „pańską skórkę”.
- Jakie było Pana największe marzenie w
dzieciństwie?
- Na wakacje jeździliśmy do babci pod Lublin. Było tam lotnisko, szybowce. Moim
marzeniem było, żeby tym szybowcem fruwać, ale to się nie spełniło.
- Czy umie Pan doić krowę?
- To była czynność kobieca, więc nie doiłem. Nie umiem doić krów.
- Co można wg. Pana zrobić, aby zachęcić Polaków do
radosnego obchodzenia świąt narodowych?
- Nie wszystkie święta są wesołe. Są także święta bardo poważne. Teraz
nadchodzi 4 czerwca, święto związane z pokojowym odzyskaniem wolności, święto
radosne. Najlepiej człowiek się cieszy, kiedy jest z innymi. My spotykamy się
na naszym podwórku z sąsiadami i razem świętujemy. Taka mamy tradycję.
- Czy uczeń
szkoły podstawowej może być patriotą?
- Tak. Mamy identyfikować się z miejscem, z którego pochodzimy, z naszymi
przodkami. Naszą Ojczyzną jest rodzina, szkoła. Bardzo spodobało mi się hasło z
piosenki, którą śpiewaliście, że „sam możesz zmieniać świat”. Pamiętajcie, każdy
z was może zmieniać świat. Ja też tak kiedyś siedziałem, uczyłem się, w nagrodę
zostałem przeniesiony do szkoły mieście Biłgoraju. Uśmiechem na co dzień można
zmieniać świat. Od was wiele zależy. Zorientujecie się sami, że są ludzie w
gorszej sytuacji. Może ktoś potrzebuje pomocy, idź pomóż. Przez te gesty możecie
zmieniać świat. Ja też postanowiłem komuś pomóc. Grupa młodych osób starała się
pomóc robotnikom, choć to się władzy nie podobało. Mieliśmy wtedy własne zdanie.
Z tego aktu pomocy powstała opozycja demokratyczna, która zmieniła system na
bardziej przyjazny ludziom. I o taką Polskę chodziło, żeby ludzie sami mogli
decydować.
Życzenia dla
naszej szkoły
od p. Henryka Wujca i jego żony.
| |
|